Matryca z bliska

Matryca makro

Miałem napisać coś na temat wywoływania RAWów. To „się pisze”. W międzyczasie proponuję pokaz slajdów. W sumie, to nie wiem, czy kogoś taki temat zainteresuje, ale mnie bawią takie zabawy. Gdyby nie to, pewnie zarabiałbym na życie w inny sposób.

Otóż dostałem od kolegi matrycę z bliżej nieokreślonego aparatu. Sądząc po napisach jest to CCD, być może z 2005 roku (o ile to na dole to data). Ma najprawdopodobniej rozmiar 1/2.5 cala, a więc mały kompakt. Powyższe zdjęcie zrobiłem moim cyfrakiem – też kompaktem. I to co widać to jest mniej więcej wszystko, co można wycisnąć z niego w kwestii makrofotografii.

To co zrobiłem z tą matrycą, to otworzyłem obudowę (co właściwie widać już powyżej, a jak się kto przyjrzy to zauważy, że w lewym dolnym rogu nawet nieco zarysowałem powierzchnię), a następnie wsadziłem matrycę pod mikroskop. A właściwie pod dwa: mały i duży.

Mały to mikroskop montażowo-inspekcyjny. Jest to taki koń roboczy: powiększenie zapewnia raptem do 50 razy, ale za to obraz jest w nim stereoskopowy. No i ma zoom. I można pod nim względnie łatwo coś małego polutować. Dla zachowania poczucia skali oto zdjęcie zrobione na mniej więcej najmniejszym powiększeniu, jakie da się ustawić.

CMOS_Motic_x1_#5

Skala na zdjęciu przedstawia 1000 μm, czyli 1 mm. W przeciwieństwie do zmiennoogniskowych obiektywów fotograficznych, mikroskop jest korygowany na największe powiększenie, więc na najmniejszym obraz jest słaby (zwłaszcza, że podłączona do niego kamerka obejmuje jedynie mały wycinek obrazu). Ale widać, że w stosunku do pierwszego obrazka obraz jest obrócony o 180 stopni (tak wyszło) i widać też, że taka matryca składa się właściwie z dwóch rzeczy: z chipa zrobionego w bardzo wieloetapowym procesie na jednym prostokątnym kawałku kryształu krzemu oraz obudowy, w której jest to zamknięte. Te dwa rzędy złotych kontaktów na górze i na dole zdjęcia to pola kontaktowe, które są połączone z nóżkami obudowy. Połączenia elektryczne pomiędzy chipem, a polami są zrobione cienkim złotym drutem (druciki widać słabo, ale trochę widać). Te połączenia nazywa się bondami, a złoto, z którego są wykonane, ma czystość przynajmniej 4N (czyli 0,9999 masy to atomy złota). A swoją drogą, jednym z moich obowiązków w pracy jest robienie dokładnie takich połączeń.

Następne zdjęcie, to nadal mały mikroskop, ale ustawiony na powiększenie 50 razy. Obraz trochę lepszy. Warto zwrócić uwagę na skalę, która teraz przedstawia już tylko 100mm, czyli 0,1mm. Na górze i po prawej widać krawędź chipa (tej głównej krzemowej części). Cztery bondy są lepiej widoczne (widać na przykład, że mają na końcu kuleczkę), podobnie zadrapanie. Widać też, że obszar aktywny matrycy ma ciut inny, ciemniejszy odcień niż obszar dookoła. Ale pojedynczych pikseli niet.

CMOS_Motic_x5_#1

No to zmieniamy mikroskop.

Drugi mikroskop jest porządnym mikroskopem firmy na O pozwalającym (z tymi obiektywami, co mamy) na powiększenie 500 razy. Poniżej zdjęcie przy maksymalnym powiększeniu przedstawiające sam brzeg obszaru aktywnego matrycy. CMOS#1

Zwracam uwagę, że całe zdjęcie wszerz obejmuje ok. 80 μm, czyli mniej niż skala wielkości na poprzednim zdjęciu. I widać już pojedyncze piksele, i że mają rozmiar 2 μm. Co oznaczałoby, że matryca ma jakieś 6 mln pikseli. Na zdjęciu widać trzy różne obszary. Patrząc od dołu, mamy taki obszar, gdzie jest goła, niczym nie przykryta, mozaika filtrów barwnych. Zwracam uwagę, że ja tego nie kolorowałem, tylko zwyczajnie widać,  że jedne piksele są zielone a inne czerwone i niebieskie. Obszar wyżej wygląda trochę inaczej. Na zdjęciu tego nie widać (bo kamerka przyczepiona do mikroskopu ma mocno ograniczony zakres tonalny a kontrasty do sfotografowania są tam wielkie), ale tam NA filtrach barwnych coś jest i mozaikę Bayera widać przez to coś (może matryca mikrosoczewek? Ale na CCD?). Za to ten ciemniejszy obszar na samej górze, to jest obszar aktywny. A to poniżej jest jaśniejsze prawdopodobnie dlatego, że pod filtrami krzem jest zasłonięty przez napyloną metalizację, od której odbija się światło (choć przyznaję, że to tylko mój domysł).

Ten kawałek, gdzie mozaika Bayera nie jest niczym przykryta, dało się lepiej sfotografować i wygląda to tak:

CMOS#2

A na koniec, w ramach bonusu, przedstawiam zdjęcie koniuszka zadrapania. Ładnie widać, że zdrapałem to przezroczyste coś na wierzchu razem z mozaiką i odsłoniłem piksele razem z jakąś metalizacją. Swoją drogą fakt, że metalizacja zajmuje całkiem pokaźny kawałek piksela podpierałoby hipotezę, że to na wierzchu to mikrosoczewki. Choć, aby to zweryfikować, trzeba by tę matrycę wstawić do skaningowego mikroskopu elektronowego.

CMOS#4

Oczywiście fotografom oglądanie matryc w powiększeniu nie jest niezbędne do robienia dobrych zdjęć, ale a nuż kogoś zaciekawi?

Swoją drogą, gdyby ktoś wiedział, z czego ta matryca pochodzi, to niech da znać 🙂

17 myśli na temat “Matryca z bliska

  1. Ta tafla na pikselach to dolnoprzepustowy filtr rozmywający, który ma za zadanie usuwać efekt moiry (mozaiki) na fotografiach. Istnieją aparaty bez tego (Pentax K5-IIs czy Nikon D800E. W tej warstwie znajduje się także filtr IR. Bez niego te można dostać specjalną wersję Pentaxa 654D.

    1. Nie, raczej nie. Filtr dolnoprzepustowy miałem kiedyś, jako temat bolesnego zadania domowego z Optyki Instrumentalnej, więc wydaje mi się, że wiem, jak jest zrobiony i jak działa. To trochę przedwczesna reklama, ale jeszcze się z tą matrycą spotkamy najprawdopodobniej i zobaczymy, że to jednak raczej rodzaj mikrosoczewek. 🙂

    1. Tego się nie robi ręcznie tylko za pomocą urządzeństwa o nazwie „wire bonder” (polskiej nazwy „bonder drutowy” nikt nie używa). Najpierw toto robi kulkę przez wyładowanie elektryczne, a potem samo zgrzewanie (właściwie spawanie) odbywa się za pomocą ultradźwięków (połączonych z dociśnięciem i lekkim podgrzewaniem podłoża).

    1. Wątpię. Bo przede wszystkim na matrycach z krzemu stosuje się filtry odcinające podczerwień (bo krzem, z którego są zrobione absorbuje aż do 1100nm, a ludzie widzą tylko do jakiś 700nm). Ale one nie są nałożone na samym podłożu, tylko dołożone na wierzchu obudowy. I można je zdjąć, co się czasem robi, aby aparat fotografował w IR. Nie chcę jakoś zbyt kategorycznie stawiać sprawy, ale wydaje mi się mało prawdopodobne, aby z filtrami UV było inaczej.

    2. Swego czasu Fuji wypowiadał się o filtrach UV montowanych na obiektywach, że służą jedynie do ochrony przedniej soczewki przed uszkodzeniem, gdyż filtr UV stosowany jest już na samej matrycy.
      Być może stosowany tam jest filtr odcinający i IR i UV.

    3. To możliwe 🙂 Jednak „Na matrycy” może również oznaczać, że jest dodatkowy filtr zamontowany przed nią.

  2. Bardzo ciekawy wpis. Można sobie bardziej uświadomić z jak precyzyjnym i nanotechnologicznym urządzeniem mamy do czynienia w naszych aparatach… Dla mnie to i tak technologia, której mój mózg nie jest w stanie do końca ogarnąć… 🙂 Pozdrawiam 🙂

  3. Jest Pan dobrym człowiekiem, skoro zechciał Pan pokazać coś czego normalnie nie widać – poświęcając swój cenny czas. Dla mnie to interesujące.

Dodaj odpowiedź do Blastboy Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.